22.05.2012

"Nieznośna lekkość bytu"

Tytuł zapożyczyłam z książki Milana Kundery, którą właśnie czytam. Czytaliście? Jakieś opinie? Jestem dopiero na sześćdziesiątej stronie, a tyle się już wydarzyło, że czuję się jakbym przeczytała co najmniej tysiąc. Póki co bardzo mnie zainteresowała i gdyby nie stos repetytoriów i zeszytów czekających na moim biurku, to pewnie byłaby już cała przeczytana; to jedna z tych książek, od której nie można się odkleić. Porusza bardzo ciekawe i prawdziwe kwestie, dlatego jeśli komuś chce się poczytać i pozastanawiać nad tym czy to lekkość, czy ciężkość bytu jest bardziej pozytywna, to bardzo polecam. (I jeśli nie przeszkadza wam użycie jakiejś tam formy romansu, jak dla mnie niekonwencjonalnego, żeby to wszystko zobrazować). 

Co do książek: dodałam po prawej skrypt ze strony lubimyczytac.pl, który pokazuje co aktualnie czytam, jeśli ktoś byłby tym zainteresowany. Oprócz tego, dodałam na dole jakiś "gadżet" o obserwujących, żeby (mam nadzieję) ułatwić obserwowanie mojego bloga, jeśli ktoś ma taką ochotę. 

Podobnie do ostatniego razu, do napisania posta zainspirowała mnie Lana Del Rey (co za niespodzianka, któż by się spodziewał) i pogoda. Dzisiaj też jestem po egzaminie, tylko tym razem była to literatura angielska, a ogółem mam już 1/3 egzaminów za sobą. Największą różnicą jest to, że dzisiaj jest gorąco, a przynajmniej w porównaniu z ostatnimi tygodniami. Ostatnio siedziałam na łóżku w piżamie i pod kołdrą (!), a dzisiaj siedzę w szortach i t-shircie (też na łóżku, ale już nie pod kołdrą). Może trochę za bardzo zaszalałam, bo i tak jest za zimno na taki letni strój, ale mogę sobie poudawać, że jestem już całkiem na wakacjach. Bo gdyby nie czekało na mnie jeszcze 14 egzaminów, to miałabym wakacje, więc co za różnica? W całkowitym oddaniu się pogodzie niestety przeszkadza mi wizja czwartkowego egzaminu z fizyki, którego boję się najbardziej, więc czas trochę poczytać i do nauki.

Kolejny post bez większego przekazu, w większości skupiony na egzaminach. Nie mogę się doczekać czasu, kiedy egzaminy nie będą jedynym tematem do rozmowy, o matko. Może kiedyś porozmawiamy o polityce? Ostatnio zaczęłam się tym interesować i mam ochotę ukręcić im wszystkim głowy, bo przecież nawet ja bym lepiej zarządzała Polską... 

Zostawiam was z myślą "Klaudia na prezydenta" i idę czytać. Miłego dnia:) 



(chyba jednak za bardzo zaszalałam, pójdę założyć jakąś bluzę)

15.05.2012

Radio

Po nagłym przypływie weny o 20:45 i włączeniu "Radio" Lany Del Rey (moja ulubiona piosenka), stwierdzam, że czuję potrzebę napisania czegoś. Pewnie nie będzie to miało jakiegoś konkretnego celu, czy też ciekawego morału, ale ten utwór wprowadza mnie w jakiś dziwny stan. Mimo to, że moje życie nie jest do końca słodkie jak cynamon i nie żyję jak we śnie, o czym tak namiętnie śpiewa Lana, to myślę, że nie jestem daleko. Teoretycznie mam już wakacje, "sweet like cinnamon", no nie? Nie chcę pisać w tym poście o tym, czy jestem zadowolona ze swojego życia, czy nie i nie chcę komentować każdego utworu Lany (swoją drogą - teraz włączyło się "Without you", moja druga ulubiona piosenka), próbując znaleźć jakieś podobieństwo między moim życiem, a tekstem piosenki. W sumie, to nawet nie wiem o czym chcę pisać.

Nie mogę się już doczekać tych prawdziwych wakacji, a najbardziej momentu kiedy stanę na naszej polskiej ziemi (co za tandetna próba użycia jakiegoś poetyckiego i ckliwego obrazu). Mam już 17 lat - mój, już od wielu lat, upragniony wiek i sama nawet nie wiem do końca dlaczego. Co za bezsensowny post, po co ja to w ogóle piszę?

Może "porozmawiajmy" o egzaminach. Dzisiaj pisałam egzamin z biologii i z polskiego - obydwa, jak dla mnie, były łatwiejsze niż się spodziewałam. Chociaż sama już nie wiem co mam myśleć o mojej percepcji słowa "łatwiejsze" pod względem egzaminów, bo wczoraj to samo mówiłam na temat egzaminu z rozumienia ze słuchu z francuskiego, a po przeczytaniu opinii i nieoficjalnych odpowiedzi innych na jakimś forum dla uczniów, moja duma i szczęście trochę opadły. Niestety za późno już na jakiekolwiek poprawki, dlatego wprowadzam u siebie nową metodę, dzięki której może nie zwariuję od tych egzaminów: po wyjściu z sali egzaminacyjnej zapominam kompletnie o tym, że ten egzamin miał miejsce, aż do dnia otrzymania wyników, bo przecież nic już nie zmienię. Z kolei jedyne co da mi niepotrzebne zamartwianie się, to gorsze wyniki z kolejnych egzaminów.

Koniec moich "mądrości", bo chemia (i "Akademia Pana Kleksa" w przerwach, ojej) wzywa. Au revoir, mes amis ;)

12.05.2012

O matko.

Puk, puk, czy ktoś mnie jeszcze pamięta? Pojawiła się u mnie motywacja, nie wiem sama czym spowodowana, ale cieszmy się póki jest. Ja ogółem lubię pisać, nie wiem dlaczego tak rzadko to robię. Ostatni post był w listopadzie, no cóż. Moje plany co do zostania stylistką zeszły na drugi plan, nie wiem już co o tym sądzę. Oczywiście dalej kocham modę, ale zostanie tłumaczką jest dla mnie ważniejsze. Dlatego chyba będę musiała lekko zmienić tematykę bloga i pozostać na pamiętniku (może i modowym).

Siedziałam dzisiaj w łóżku i zastanawiałam się, o czym mogę tutaj pisać. Z racji tego, że w czwartek (10 maja) ukończyłam Secondary School, to w końcu będę mogła się ubierać jak chcę, bo czasy mundurka właśnie się dla mnie skończyły. Mimo tego że podobało mi się to, że nie muszę się codziennie zastanawiać co założyć, to po pięciu latach za tym zatęskniłam. Myślę, że stroje dnia przeniosę z kanału tutaj, żeby tam było bardziej przejrzyście, a tutaj było o czym pisać :D Mogę  też wstawiać jakieś zdjęcia codzienne albo z różnych wycieczek, albo po prostu pisać co u mnie słychać - jeśli tylko chcecie.

Przepraszam wszystkich, którzy czekali na posty tutaj - ja sama chciałam tutaj coś napisać, ale nie miałam w ogóle weny (kilka razy nawet zaczynałam, ale nigdy tego nie opublikowałam). Teraz wenę mam i mam nadzieję, że pozostanie ze mną jeszcze na długi czas. 

Powinnam zacząć się ubierać, bo zaraz idziemy z mamą na zakupy. W takim razie przepraszam jeszcze raz i miejmy wszyscy nadzieję, że wena mnie nie opuści :) Miłego dnia.