Piszę po powrocie. Jakieś 4 miesiące po powrocie, ale piszę.
Wiele się zmieniło w moim życiu przez te 4 miesiące: wróciłam z Hiszpanii, spędziłam moje najlepsze wakacje w Polsce, poznałam nowych ludzi, zakończyłam niektóre rozdziały w moim życiu, rozpoczęłam kilka nowych i czuję się lepiej, wolniej. Dzisiaj przesiedziałam większość w dnia w łóżku czytając książkę ("Sama Słodycz" Karen Wheeler - polecam na ożywienie jesiennych wieczorów, czyta się w pięć minut) i oprócz posprzątania domu nie zrobiłam kompletnie niczego pożytecznego. Nienawidzę takich dni, kiedy wiem, że mogę zrobić tysiąc różnych rzeczy, a najzwyczajniej w świecie mi się nie chce. Grać w Minecraft z kolegami czy uczyć się w chemii w wietrzne listopadowe popołudnie? Odpowiedź jest chyba oczywista.
Jest 22:38, za 27 minut Harry Potter i Książę Półkrwi na TVN7, słucham sobie "Bohemian Rhapsody" z mojej, jak ją nazwałyśmy z koleżankami, "PARTY PLAYLIST OF COOLNESS" i stwierdziłam, że muszę zrobić chociaż jedną pożyteczną rzecz dzisiaj. Od paru tygodni brałam się za napisanie tutaj czegoś, ale nawet nie wiedziałam o czym chcę pisać. Piszę coś bez jakiegokolwiek sensu czy celu. Podążając za tropem moich lekcji filozofii o teleologicznym myśleniu, teoretycznie wszystko na świecie ma jakiś cel/powód do istnienia, więc przyjmijmy, że ten kompletnie bezsensowny post też
jakiś ma. Chociażby taki, że chcę sobie popisać, a wy chcecie sobie poczytać. Voila.
Muszę wprowadzić trochę ładu i składu w moje życie, zdecydowanie za dużo rzeczy odkładam na później (prokrastynacja to mój wróg numer 1), więc przyjmijmy, że będę się starała coś tutaj napisać chociaż raz w tygodniu. Chciałam żeby ten blog był czymś w rodzaju pamiętnika, który za kilka lat przeczytam i pośmieję się z moich pseudogłębokich przemyśleń i chęci zrewolucjonizowania świata, ale z moim słomianym zapałem chyba tak nie będzie. Jutro nowy dzień, początek uporządkowanego życia! Czuję się niezwykle zmotywowana kiedy wyobrażam sobie siebie z kilka lat odkrywającą moją nastoletnią osobowość od nowa, więc postaram się tutaj pisać. Kompletnie nie wiem co z tego wyjdzie, pewnie to, co zawsze (czyli nic), ale cieszmy się czystoteoretyczną obietnicą, którą tutaj teraz składam. Wszyscy zawsze podziwiają mnie za wielką motywację, a tutaj co - kompletny jej brak. Tak nie może być.
Lista "to-do" na jutro:
- Wstać wcześnie (ostatnio za dużo czasu marnuję na spanie w wolne dni)
- Zrobić zadania zanim zacznę cokolwiek innego
- Ogarnąć maila, na którego nie zaglądałam od prawie miesiąca i odpisać na wszystko, na co powinnam była odpisać od razu jak to dostałam, żeby uniknąć takich sytuacji jak ta (to sobie zawsze obiecuję i nic z tego nie wychodzi. Błagam, niech mnie ktoś zastrzeli)
- Nakręcić i wstawić filmik!
W moim następnym poście opowiem wam jak mi z tym poszło (i postaram się opowiedzieć więcej o wakacjach, może wstawię jakieś zdjęcia), a tymczasem idę oglądać Harrego Pottera. Do zobaczenia :)